Witajcie w samym środku Świąt Wielkanocnych. Dziś porozmawiamy sobie o wodzie. A właściwie Pinezka Wam trochę o wodzie poopowiada.
Woda uznawana jest za genezę wszelkiego bytu, eliksir zapewniający moc i nieśmiertelność. W mitach kosmogonicznych wszystkich znanych nam religii, woda istniała przed pojawieniem się świata i człowieka.
Kąpiele w wodzie oczyszczają i odradzają. Ale woda może być groźna, destrukcyjna. W wodzie kłębią się przerażające demony: utopce, topielice, rusałki, syreny, trytony.
Woda towarzyszy nam - katolickim Słowianom w każdym obrzędzie przejścia. Chrzcimy, czyli przyjmujemy do społeczności religijnej, za pomocą wody, po śmierci zostaniemy obmyci z naszego ziemskiego życia i bez niepotrzebnego balastu - ruszymy dalej.
Woda ma również funkcję płodnościową. Mówimy tu o "życiodajnym deszczu" oraz o zdrowym zapłodnieniu fizycznym. I tak od słowa do słowa przeszliśmy do meritum rozważań o wodzie - do lanego poniedziałku.
Bardzo powszechny do dzisiaj zwyczaj oblewania się w drugi dzień świąt Wielkanocnych pierwotnie związany był z płodnościowym charakterem wody. Kawalerowie polewali panny, i czynność ta, oprócz uaktywnienia sfery symbolicznej, miała wyraźny charakter zalotny, a nawet matrymonialny: […] no lały, że obleju, to za mąż wcześniej wyjdzie [Henryk Pocek, Zabłocie, 2010].
Współcześnie lejemy się na potęgę, nie zważając na matrymonialny wydźwięk tej tradycji. Wręcz nie pamiętamy, o co tak naprawdę chodzi z tym laniem.
Tekst gwoli przypomnienia, a żeby nie było tak naukowo pozwoliłam sobie pofolgować mojej wyobraźni i zrobiłam lany wpis do żurnala.
Wpisów moich nie wyobrażam sobie bez:
Miłego lanego Wam życzę,
Pi.
1 komentarz:
haha super :) Pinezko twoja twórczość nie zna granic :) pozdrawiam :)
Prześlij komentarz